Co z tym angielskim?
Z opublikowanego pod koniec ubiegłego roku dorocznego raportu przygotowanego przez Educations First na temat znajomości języka angielskiego na świecie wynika, że im społeczeństwo sprawniej posługuje się językiem Shakespeare'a tym jest zamożniejsze a przy tym… żyje dłużej. Ponadto narody, którym nieobcy jest język królowej Elżbiety są przy tym bardziej przedsiębiorcze i innowacyjne. Jak zatem znajomość angielskiego wygląda w naszym kraju?
2016-08-30, 14:41

W badaniu przeprowadzonym w ubiegłym roku przez TNS Polska do znajomości jednego języka obcego przyznało się 56 procent respondentów. Co oczywiście nie dziwi, najpopularniejszym wśród nich był angielski. W różnym stopniu włada nim 57% naszych rodaków. Jednocześnie, jak zauważyli badacze, znajomość angielskiego systematycznie rośnie na przestrzeni minionych 15 lat.

 

Czym skorupka za młodu...

 

O ile odsetek osób uczących się tego języka systematycznie rośnie o tyle niepokojące są dane dotyczące jakości kształcenia. Biegle włada nim tylko 6 procent z nas. Więcej, bo 24 procent Polaków posługuje się nim w stopniu dobrym, ale już ponad jedna trzecia przyznaje, że potrafi komunikować się po angielsku zaledwie w stopniu podstawowym lub bardzo słabym – znając jedynie podstawowe zwroty i wyrażenia.

 

Potwierdzają to również wyniki Wielkiego Testu Języka Angielskiego, imprezy organizowanej przez białostocką szkołę językową Homeschool. Średni wynik uczestników testu, którzy przystąpili do niego w 2014 roku wyniósł B1 w skali CEFR, w której odpowiednio najwyższy poziom oznaczony jest symbolem A1 a najniższy C2.

 

Przyczyna może zatem tkwić u źródła – czyli w szkole. Instytut Badań Edukacyjnych dowodzi, że dwie trzecie piętnastolatków nie rozumie angielskiego, pomimo tego, że uczy się go minimum od 6 lat. Po ukończeniu gimnazjum większość z nich ma problem z rozumieniem podstawowych sformułowań.

 

Z kolei z danych opracowanych przez Polskie Stowarzyszenie na Rzecz Jakości w Nauczaniu Języków (PASE) wynika, że polscy uczniowie skupiają się wyłącznie na nauce gramatyki i rozwiązywaniu testów. Próżno szukać na lekcjach kształtowania umiejętności wysławiania się. Zdaniem PASE winą jest podstawa programowa.

 

Publiczna czy prywatna – system i tak ten sam

 

Faktem jest, że  jakość kształcenia w publicznych placówkach edukacyjnych w wielu wypadkach pozostawia sporo do życzenia, lecz co zastanawiające podobne zdanie na ten temat – przynajmniej w kwestii nauczania angielskiego – mają także rodzice, których dzieci uczą się w szkołach społecznych – a w których wręcz co do zasady, poziom powinien być przecież wyższy. Powinien, ale nie zawsze jest, bo obowiązuje w nich przecież ten sam system.

 

- Decydując się na szkołę społeczną uważaliśmy, że problem dodatkowych lekcji z języka czy korepetycji nie będzie nas dotyczył. I nie chodzi tu absolutnie o nasze ambicje czy brak zaangażowania dziecka w naukę. Podobnie jak my robi większość. I to już od pierwszej klasy – przyznają zgodnie rodzice ucznia jednej z białostockich społecznych szkół podstawowych.

- Dzieci nie robią postępów, a w wielu wypadkach wręcz cofają się. Trudno ocenić, czy problem tkwi w systemie, a może w podejściu nauczycieli do swoich obowiązków czy  ich kompetencjach?

 

System kształcenia to tylko jeden z czynników decydujących o poziomie i jakości nauczania angielskiego w szkołach. Wpływ na to ma również właśnie kadra. Nauczyciele akademiccy – choć nie chcą tego przyznać oficjalnie – uważają, że na przestrzeni ostatnich lat zainteresowanie anglistyką wyraźnie spadło. Dość przypomnieć, że jeszcze 10 – 15 lat temu kierunek ten należał do najbardziej obleganych.

 

Dlaczego więc maturzyści “obrazili się” na filologię angielską? Coraz chętniej wybierają kierunki, które zwiększają prawdopodobieństwo znalezienia pracy, a angielski traktują już wyłącznie w kategoriach narzędzia do jej wykonywania a nie samego narzędzia pracy – np. jako nauczyciel w szkole. W efekcie coraz częściej na pierwszy rok studiów trafiają osoby o bardzo przeciętnych umiejętnościach w tym zakresie. Co niestety przekłada się na jakość ich późniejszej pracy zawodowej i kompetencje.

 

Odwrót od masowego – jeszcze dekadę temu - zainteresowania angielskim w kontekście pracy nauczycielskiej widać nie mniej wyraźnie na przykładzie niezwykle popularnych wówczas koledży językowych. Dziś podobnych placówek w Białymstoku zwyczajnie już nie ma. Przestały funkcjonować z powodu braku chętnych.

 

To może szkoła językowa?

 

Na drugim biegunie wciąż znajdują się szkoły językowe, które w przeciwieństwie do ministerialnego programu nauczania stawiają przede wszystkim właśnie na naukę żywego języka.

 

- W Homeschool kładziemy szczególny nacisk na komunikację, a zatem na tak bardzo deficytowy “towar”, którego próżno szukać w szkole, nawet prywatnej czy społecznej – mówi Justyna Siniło – Kuczyńska, zarządzająca szkołą językową. - Dziś przestało nas już to dziwić, że na lekcje trafiają do nas dzieci mające 5 godzin języka tygodniowo. Niestety świadczy to właśnie o obniżeniu jakości pracy nauczycieli. Tak zresztą wynika i z rozmów z rodzicami, pytanymi o motywację, ale i z naszych obserwacji nowych uczniów, trafiających pod nasze skrzydła – dodaje.

 

Prywatne szkoły bardziej elastycznie potrafią też dostosować swój program do realiów. Jak zaznacza przedstawicielka Homeschool, wykorzystywanie nowoczesnych metod – rozumianych nie jako multimedialne tablice i inne zupełnie zbędne gadżety, które niewiele wnoszą do nauki, ale w kontekście sposobów odkrywania języka I “zanurzania” w nim, to codzienność. - Wciąż najważniejszy jest nauczyciel, jego wiedza i doświadczenie, ale też osobowość, kreatywność, charyzma, a w szczególności pasja, którą może zarazić innych – uważa Justyna Siniło - Kuczyńska.

 

Jak to osiągnąć? - Szkoły językowe powinny się skupić na umiejętnym i selektywnym doborze kadry oraz zainwestować w jej szkolenia z zakresu nowych technologii – sugeruje przedstawicielka Homeschool.

 

O ile więc zmiany, choć zachodzące bardzo powoli, w systemie kształcenia w szkołach są raczej nieuniknione i prędzej czy później  sposób nauki zostanie dostosowany do zmieniających się warunków, w których ważniejsza od znajomości niuansów gramatyki będzie umiejętność swobodnego posługiwania się  angielskim, o tyle należy zadać sobie pytanie, czy za kolejnych 10 – 15 lat będzie komu uczyć nasze dzieci tego pięknego języka? A gra jest warta świeczki, chociażby w kontekście przytoczonych na początku danych, mówiących o bliskich związkach, w jakich pozostaje powszechna znajomość angielskiego i zamożność społeczeństwa. Nie mówiąc już o możliwościach podróżowania czy… długowieczności.

 

Warto przy tym sprawdzić samego siebie i swoje umiejętności, aby obiektywnie poznać poziom, który reprezentujemy – mowa przy tym zarówno o najmłodszych jak i dorosłych. Już niebawem będzie zresztą ku temu znakomita okazja, bo 20 listopada Homeschool po rocznej przerwie ponownie zorganizuje w Białymstoku Wielki Test Języka Angielskiego. Impreza odbędzie się jednocześnie w wielu miastach i miejscowościach w całej Polsce.

KONTAKT / AUTOR
Janusz Mroczkowski
CEO
Agencja Publicum PR
501 03 58 53
POBIERZ JAKO WORD
Pobierz .docx
Biuro prasowe dostarcza WhitePress
Copyright © 2015-2024.  Dla dziennikarzy
Strona, którą przeglądasz jest dedykowaną podstroną serwisu biuroprasowe.pl, administrowaną w zakresie umieszczanych na niej treści przez danego użytkownika usługi Wirtualnego biura prasowego, oferowanej przez WhitePress sp. z o.o. z siedzibą w Bielsku–Białej.

WhitePress sp. z o.o. nie ponosi odpowiedzialności za treści oraz odesłania do innych stron internetowych zamieszczone na podstronach serwisu przez użytkowników Wirtualnego biura prasowego lub zaciągane bezpośrednio z innych serwisów, zgodnie z wybranymi przez tych użytkowników ustawieniami.

W przypadku naruszenia przez takie treści przepisów prawa, dóbr osobistych osób trzecich lub innych powszechnie uznanych norm, podmiotem wyłącznie odpowiedzialnym za naruszenie jest dany użytkownik usługi, który zamieścił przedmiotową treść na dedykowanej podstronie serwisu.