- Zachęcamy wszystkich - małych i dużych do udziału w naszym konkursie. Szczególnie, że nagroda jest naprawdę nietuzinkowa. Autor najciekawszego, najzabawniejszego i generalnie naj... opowiadania, w nagrodę wyjedzie wraz z rodziną do podparyskiego Disneylandu. Chyba jeszcze żadna sieć w Polsce nie zaoferowała tak atrakcyjnej nagrody – zachęca Sylwia Korpacz, odpowiedzialna za marketing sieci LodyBonano.
- Liczymy na to, że powstaną ciekawe opowiadania o losach Fruzi i Bonanka. Mamy nadzieję, że będzie to okazja do tego, aby nauczyciele języka polskiego mogli urozmaicić zajęcia, a rodzice ze swymi pociechami doskonale się przy tym bawić.
Zaczęło się w średniowiecznej Florencji
Przedstawiciele sieci lodziarni Bonano proponują, aby historia bohaterów rozpoczęła się jeszcze w średniowieczu, kiedy Fruzia – a właściwie Fruziella z rodu Loddogappich oraz Bonanek – znany wtedy pod imieniem Bonanno z domu Wafelli, byli nieodłącznymi przyjaciółmi i już wtedy kochali lody. Jednak ich ciekawość sprawiła, że przenieśli się w czasie i znaleźli we współczesnym Białymstoku…
- Myślę, że taki początek daje naprawdę sporo możliwości i pozwoli na swobodną twórczość. Czasu jest sporo, ponieważ na opowiadania czekamy do 1 września, tak aby zwycięzca jeszcze jesienią mógł zwiedzić Disneyland – mówi Sylwia Korpacz.
Osoby, które chcą wziąć udział w konkursie powinny zgłosić się do najbliższej lodziarni i odebrać specjalny album. Przez całe wakacje należy zebrać do niego 50 naklejek, wydawanych przy zakupie lodów w myśl zasady jeden lód - jedna naklejka.
Opowiadania wraz z wyklejonymi książeczkami i wypełnionym formularzem zgłoszeniowym, który znajduje się na odwrocie albumu należy odesłać na adres: LodyBonano, ulica Modrzewiowa 11, 15-521 Zaścianki - Białystok.
Disneyland to nie wszystko
Oprócz nagrody głównej sieć dodatkowo przygotowała 50 nagród pocieszenia. Będą to atrakcyjne upominki sygnowane marką LodyBonano.
- Ponadto najciekawsze historie stworzą zbiór opowiadań, który ma szansę wejść do kanonu lektur szkolnych. Dodatkowo nadesłane opowiadania stworzą audiotekę marki LodyBoano, która w profesjonalny sposób zostanie odczytana i nagrana przez zawodowych aktorów – mówi Sylwia Korpacz.
Poznajcie Fruzię i Bonanka. To ich prawdziwa historia…
Poniżej prezentujemy początek historii Fruzi i Bonanka, do której należy dopisać ciąg dalszy.
„Wszystko zaczęło się przed wieloma laty… w średniowiecznej Florencji…
Fruzia – a właściwie Fruziella z rodu Loddogappich oraz Bonanek – znany wtedy pod imieniem Bonanno z domu Wafelli, byli nieodłącznymi przyjaciółmi. Razem się wychowywali. Razem bawili. Razem też.. psocili! Zacne rody tej dwójki były ze sobą wyjątkowo blisko zaprzyjaźnione.
Choć nie byli rodzeństwem, wszyscy uważali że są jak brat i siostra. Nierozłączni. Zgodni (choć nie zawsze… czasem Bonanno potrafił spłatać psikusa Fruzielli, jednak i ona zwykle dłużna nie była swojemu przyjacielowi). Pogodni. Ale też mądrzy i uczynni. Jak każde dziecko kochali zabawę, ale nigdy nie przechodzili obojętnie wobec krzywdy czy niesprawiedliwości. Zawsze stawali za słabszymi, biorąc ich w obronę. Uwielbiali też lody! Mogli je jeść na śniadanie, obiad, kolację. W każdej ilości i każdego rodzaju. Ale trudno się dziwić. Wszak ich rodziny zasłynęły w całej ówczesnej Italii z produkcji wyśmienitych lodowych deserów! Najprzedniejszych w całej Europie, które serwowane były n wszystkich królewskich stołach tamtego świata!
Kolejne dni, tygodnie, miesiące mijały im na beztroskiej zabawie, pobieraniu lekcji szermierki, tańca, elegancji i dobrych manier (i jedzeniu lodów oczywiście). Żyli tak sobie w tej pięknej Florencji i zapewne nic w ich życiu by się nie zmieniło aż do czasu… Pewnego pięknego czerwcowego popołudnia wydarzyło się coś niesłychanego… Podczas jednego ze spacerów nad rzeką Bonanno i Fuziella natrafili na tajemnicze drzwi.
Ciekawość nie pozwalała im przejść obok znaleziska obojętnie. Postanowili więc przekroczyć próg i tylko na moment zajrzeć do środka, a wtedy…. Zupełnie niespodziewanie przenieśli się do… innego kraju, w którym ludzie mówili całkiem niezrozumiałym dla nich językiem. Wyglądali też zupełnie dziwacznie. Nie nosili szykownych szat ani rapierów przy pasie, a po ulicach zamiast powozów poruszały się stalowe karety bez koni… Przenieśli się w czasie… Do współczesnej nam Polski. A dokładnie do Białegostoku!”